Umiesz liczyc , licz na siebie, Radom. 2,916 likes. Trwa modernizacja stronki ;) Za utrudnienia przepraszamy ;) Liczba wyświetleń: 546Od kilku dni najbardziej dyskutowanym na “Facebooku” tematem jest rozłam w Stowarzyszeniu Stop NOP. Nie wiem, co się tam dzieje, kto pod kim wykopał dołek i kto w niego wpadł, kto przejął władzę i jakimi metodami i nie zamierzam się tym zajmować. Rozgrywki personalne mnie nie interesują, może mam swoje sympatie, ale pozostanie to moją prywatną sprawą. Czy rozłam mnie zdziwił? Szczerze mówiąc nie za bardzo. A tak naprawdę wszystko to było do nad światem przejęły wielkie korporacje, a my zostaliśmy zdegradowani do roli niewolników. Albo nawet bydła roboczego, lub jak kto woli, szczurów zabijających się w wyścigu po stołki. Mamy pracować, zadowalać się nędznym wynagrodzeniem i nie pyskować. Elity rządzące światem nie potrzebują inteligentnych, samodzielnie myślących, odpowiedzialnych za siebie i asertywnych jednostek. Mamy być nierozgarnięci, posłuszni, niesamodzielni, dziecinni, niezaradni, infantylni, bezrefleksyjnie uzależnieni od autorytetów, a przede wszystkim mamy umierać młodo, żeby nie okradać ZUS-u z jego ciężko zapracowanych pieniędzy (yyyy, chyba ukradzionych, ale nieważne). Dlatego władza bardzo dba o zdrowie naszych pociech i od pierwszej doby ich pobytu na tym padole ładuje wprost do ich krwiobiegu wielkie szpryce najgorszych toksyn i trucizn, jakie są znane nie-ukowcom. Niemowlęta dostają rtęć (nie ma bezpiecznej dla żywego organizmu dawki rtęci), reaktywne biologicznie sole aluminium (które może i jest najpowszechniej występującym na ziemi pierwiastkiem, tyle tylko, że w naturze występuje w zupełnie nieprzyswajalnej przez organizmy żywe postaci), formaldehydu (środka do konserwacji trupów), DNA płodów pochodzących z aborcji rzekomo dokonanej kilkadziesiąt lat temu (trochę tkanek nieświeżego trupa wstrzykniętego wprost do krwi niemowlęcia jeszcze nikomu nie zaszkodziło), trochę wirusów z tkanek zwierząt, na narządach których hodowano bakterie i wirusy chorobotwórcze i wiele innych, odrażających i zabójczo szkodliwych substancji, których długą listę możecie znaleźć na stronie stowarzyszenie, fundacja ani organizacja broniąca obywatela przed pomysłami władzy nie ma prawa istnieć! A jeśli zaistnieje musi być chodzi o stowarzyszenia, fundacje i organizacje to ja jestem za, a nawet jednej strony stowarzyszanie się jest dobrym pomysłem, bo im więcej ludzi działa we wspólnej sprawie tym większą presję mogą wywierać na władzę. Ale z drugiej strony stowarzyszenie ma hierarchiczną strukturę, z grupą, która stoi u steru, a to oznacza, że można na to kierownictwo wpływać, wywierać na nie nacisk, można je szantażować lub przekupić, w końcu można je przejąć w całości zamieniając organizację w kontrolowaną to wiązałam ze Stowarzyszeniem spore przymus szczepień i nakładanie grzywien na rodziców jest niezgodny z polskim i międzynarodowym prawem, z polską Konstytucją i z Kartą praw Pacjenta, to było dla mnie oczywiste, że organizacja broniąca praw obywateli powinna natychmiast złożyć pozew do sądu. Czas mijał, ale działań prawnych wciąż nie było. Kiedy spytałam, dlaczego Stowarzyszenie nie pójdzie do sądu po sprawiedliwość dowiedziałam się, że taka opcja jest rozpatrywana i że prawnicy szukają odpowiednich ale nie jestem w stanie uwierzyć, że profesjonalni prawnicy nie potrafią znaleźć właściwego paragrafu w tak oczywistej sprawie jak jawne łamanie prawa!Zamiast walki w sądzie obserwowaliśmy przez lata niekończące się debaty telewizyjne z gatunku „strzyżono-golono” z udziałem rezolutnych matek i skorumpowanych med-celebrytów, marsze uliczne z udziałem zrozpaczonych rodziców okaleczonych dzieci i niekoniecznie zgodne z prawem hałaśliwe demonstracje pod sądami. Zamiast wywalczyć ostateczne zniesienie przymusu szczepień Stowarzyszenie ograniczało się do instruowania rodziców, w jaki sposób przerzucać się z sanepidem papierami i grać na zwłokę. Nie zauważyłam, żeby zachęcano tam kogokolwiek do dochodzenia swoich praw w sądach lub powiadamiania prokuratury o nagminnym łamaniu prawa przez na czas podjęto skuteczne, sądowe działania przeciw bezprawiu nie byłoby dramatu rodziców z Białogardu ani bezprawnego „aresztowania” noworodka przez szpital na Żelaznej w Warszawie. Nie byłoby kapturowych sądów pozbawiających ludzi praw rodzicielskich z powodu odmowy poddania noworodka nieludzkim szczepieniom i bezsensowym zabiegom, takim jak zmywanie mazi płodowej czy zakraplania oczu środkiem zapobiegającym rzeżączkowemu zapaleniu spojówek (przecież każda rodząca jest badana na nosicielstwo chorób wenerycznych). Nie byłoby policyjnego pościgu za rodzicami, których straszliwą zbrodnią było zabranie swojego własnego, zdrowego dziecka do swojego własnego mogę radzić przerażonym sytuacją rodzicom? UMIESZ LICZYĆ? LICZ NA SIEBIE!!!Rządzące światem elity doprowadziły do tego, że staliśmy się jak dzieci. Niby dorośli ludzie, ale niesamodzielni, niezaradni, stale oglądający się na autorytety, które wiedzą lepiej i na państwo, które odgrywa rolę dużego tatusia. W ogóle nie potrafimy zatroszczyć się o własne sprawy. Liczymy na rząd, na fundacje, policje i inne służby… Potrafimy tylko pytać „kto nas obroni?”, „kto to załatwi?” „kto nas uratuje?”Nikt was nie uratuje! Musicie nauczyć się radzić sobie sami!“Jeżeli ktoś żyje z tego, że zwalcza wroga, jest zainteresowany tym, aby wróg pozostał przy życiu” – pisał Fryderyk czekać aż jakieś stowarzyszenie czy fundacja załatwią za was wasze problemy ruszcie zadki i weźcie własne sprawy we własne ręce!Zobaczcie co się dzieje! Kościół zwalcza diabła, ale satanizm staje się główną religią świata. Medycyna zwalcza choroby, ale chorób i zgonów jest coraz więcej. Fundacje walczą z patologią, ale patologia staje się wszechobecna. Oni nie są po to, żeby wam pomagać, lecz po to, żeby z tego chcesz szczepić dzieci? Przestań pytać „kto mi pomoże”! Pomóż sobie i dziecku sam/a! Idź do sądu, walcz i wygraj proces. To cię wyzwoli od niekończących się stresów raz na chcesz chorować? Dowiedz się, jak samodzielnie dbać o zdrowie. Poczytaj o zdrowym odżywianiu, poznaj zioła, zbieraj je własnoręcznie, naucz się robić kosmetyki i mydło. Nie masz czasu? Zamiast siedzieć przed telewizorem i przeżywać fikcyjne życie bohaterów seriali zacznij żyć własnym, pełnym Maria Sobolewska Źródło:
Umiesz liczyć? Licz na Siebie, Twoje szczęście innych jebie. 572 ұнатушы. Hejo ;) Jak już tu jesteście to dajcie lajka ♥
Liczą się przede wszystkim wyniki indywidualne. Dlaczego tak się dzieje? Można przypuszczać, że dużą rolę w powyższej zmianie ma spadek wiarygodności instytucji międzynarodowych jako nadzorców dyscypliny w krajowej polityce gospodarczej. Spójrzmy choćby na to, w ilu państwach europejskich deficyt budżetowy przekracza limit 3 proc. PKB? A w ilu państwach dług publiczny utrzymuje się powyżej 60 proc. PKB? Mamy reguły, a tak jakby ich nie było. To mogło nie przeszkadzać, gdy czasy były dobre, a inwestorzy leniwie przymykali oko na takie niespójności. Lecz przy dzisiejszej awersji do ryzyka wiarygodność niepoparta faktami straciła na znaczeniu. Silne rozwarstwienie w postrzeganiu państw członkowskich strefy euro sugeruje, że rynkowa ocena poszczególnych gospodarek coraz bardziej zależy od ich wyników indywidualnych, a w coraz mniejszym stopniu od członkostwa w elitarnym klubie euro. Ostatnie doświadczenia pokazują, iż żadne, choćby nawet najbardziej wiarygodne reguły fiskalne i sposoby ich egzekwowania nie pomogą, jeśli nie stoi za nimi krajowa wola polityczna. A reputacja rozumiana jako długookresowe budowanie wiarygodności mocno straciła na znaczeniu. W ciągu ostatnich lat tyle razy obserwowaliśmy kłopoty firm i krajów dotychczas uważanych za ostoję stabilności, że reputacja nie jest już tak istotnym kryterium oceny kraju jak w przeszłości. Powyższe wnioski mają znaczenie i dla Polski. Nasza ubiegłoroczna reputacja „europejskiego lidera wzrostu” nie znaczy zbyt wiele. Tak samo jak niewiele znaczą nasze aspiracje do wejścia do strefy euro. Przed rynkowymi zawirowaniami nie chronią nas też reguły ograniczające wzrost długu. Liczą się natomiast i liczyć się będą rzeczywiste decyzje odnośnie do ograniczenia tegorocznego deficytu budżetowego i założenia fiskalne na rok przyszły. Przy tak nerwowej sytuacji na rynkach finansowych każda decyzja w tym względzie oznacza stąpanie po bardzo cienkim lodzie. A nieostrożny krok może sprawić, że będziemy musieli się nauczyć chodzić po falach. Umiesz liczyć? Licz na siebie! Praca w rachunkowości = stabilne zatrudnienie. Szczególnie, że firmy poszukują osób sprawnie poruszających się w meandrach przepisów. Niekoniecznie omnibusów, co to fakturkę za laptopa podciągną pod koszty prowadzenia działalności. Raczej specjalistów w obsłudze konkretnych branż. Moniko, zawodowo zajmujesz się psami, powiedz, na kiedy datuje się Twoja znajomość ze światem zwierząt? Należy sięgnąć do dzieciństwa i faktu, że w zasadzie robiłam to, co chciałam, natomiast raczej nie miałam w dzieciństwie koleżanek i kolegów. Skręcałam instynktownie w stronę zwierząt i ich towarzystwo. Do tej pory kieruję się w życiu zasadą „umiesz liczyć, licz na siebie”.„Do odważnych świat należy” – a pod tym też byś się podpisała? A może „Kto się boi, ten już przegrał”?Kto się boi, ten już przegrał – piękne słowa, tak. Wracając do tematu: nie interesował się mną nikt więc zaczęłam iść tam, gdzie te zainteresowanie widziałam. Uciekałam w świat zwierząt. Wychowywałam się poza miastem, a że u obu dziadków i babć były psy i koty to się nimi zajmowałam. Pamiętam, że jak raz przyjechałam to dziadek wołał „O! Przyjechała Pani weterynarz!”, także już od dzieciństwa byłam łączona ze światem czas, że wyfrunęłaś z domowego gniazda. Przeniosłaś się do z domu, jak miałam 16 lat i od tamtej pory już nigdy nie wróciłam. 14 lat jestem już poza domem rodzinnym i nigdy nie było u mnie czegoś takiego, co mieli znajomi – pieniądze na studia, miesięczne kieszonkowe itd. Nigdy tego nie miałam. Pierwsza moja praca, w radiu, była po to, aby mieć na jakiekolwiek jedzenie. Całe szczęście mieszkałam u cioci, więc było o tyle dobrze. W liceum, od 2 klasy musiałam pracować na to, aby mieć cokolwiek. Po lekcjach szłam do radia i od 15 do 18 czytałam serwisy wtedy świtało Ci w głowie, że będziesz zajmować się w przyszłości zwierzętami?Nie, wtedy nie. Wtedy walczyłam o przetrwanie. To był czas nauki i szukania pieniędzy na cokolwiek. W radiu byłam pierwszą osobą, która otrzymała pieniądze, bo założenie było takie, że pracujemy za free. Jak przyjechał szef, poprosiłam go, aby zapłacił mi. Dostałam honorarium – 200 zł jakiś moment przełomowy, w którym postanowiłaś wziąć sprawy w swoje ręce i rozwijać się w roli trenerki? Wiesz, pracowałam już później jako przedstawiciel handlowy. Finansowo to była bardzo dobra praca i sporo zarabiałam, tym bardziej, że byłam najlepszym przedstawicielem handlowym w Polsce. A że mam takie podejście, że albo robie coś na 100 proc. albo w ogóle nie robię, ta praca mnie bardzo dużo kosztowała. Radziłam sobie najlepiej ze wszystkich, ale praca w korporacji to bardzo ciężka praca. To mnie wykończyło. W pewnym momencie obudziłam się i wyszło, że mam dzień w dzień bóle głowy, bóle brzucha. Doprowadziło to do skrajnego wycieńczenia organizmu. Wtedy stwierdziłam, że nie, nie będę tego robiła bo nie poświęcę życia dla pracy. Zaczęłam się leczyć. Zrobiłam 2 lata detoksu od wszystkich alergenów. Zbadałam się na 50 a wyszło, że byłam uczulona na aż 27. Byłam na bardzo rygorystycznej diecie. Teraz już jest super. Współpracuję z trenerem przygotowania motorycznego, Mateuszem Donajskim z Warszawy i on faktycznie mnie prowadzi, „ciśnie mnie”, pilnuje, abym robiła badania. To on też pokierował mnie do sportu. Moje założenie było takie, aby mieć więcej energii w ciągu dnia, bo mi wciąż brakuje czasu. Zalecił mi również pracę siłową. Chodzę do naszego VIP GYM i intensywnie czym skupiasz się w swojej pracy z psami?Widzę problemy, z jakimi borykają się ich właściciele i po prostu je rozwiązuję. Braki w wychowaniu należy uzupełnić. Ogólnie dobre wychowanie psa równa się dobre życie z psem. Najbardziej w tym co robię podoba mi się, że go wzmacniam. Po konsultacjach i treningach ze mną psa będzie mniej rzeczy zaskakiwało i przerażało. To jest 2-letnie dziecko, nie zna życia. Zna tylko uczucie komfortu i dyskomfortu. Instynktownie szuka tego pierwszego i unika dyskomfortu. Chodzi o to, aby zbudować psa, aby go wzmocnić psychicznie, żeby go nic nie przerażało. Praca u mnie, stricte na placu, wygląda tak, że działam „w drugą stronę” – narażam psa na duży stres i czasami bardzo go obciążam, aby te sytuacje, które go spotkają z przewodnikiem, go tak nie przerażały. Jeżeli wytworzymy stres pod kontrolą to będzie on dobrze „wzmocniony”. To co spotka psa w życiu ma być mniej obciążające dla jego psychiki, niż to, z czym spotka się na szkoleniu. Celem jest też wyszkolenie psa, aby był opanowany, aby on nas, właściciela, kochał najbardziej, a nie biegł do każdego przysłowiowego „wujka” na ulicy i się łasił. Jednocześnie jest to w pełni pies socjalny, czyli toleruje, akceptuje, ale nie zwraca za bardzo uwagi na rozpraszacze. Focus jest na właścicielu. Mam dwie sunie: Fridę (husky syberyjski) oraz Alphę (owczarek belgijski). Udało mi się je tak wychować, że są bardzo tolerancyjne i socjalne. To ostatnie słowo w ogóle jest niewłaściwie odbierane i rozumiane przez że socjal to jest wypuszczenie 10 psów w pole i one tam sobie jedne się pogryzą, inne pobiegają, a potem wracamy do domu. To nie jest „socjal”. To jest stres i takie stado w ogóle nie powinno istnieć. Pies socjalny to taki, który widzi bodźce, ale na nie nie reaguje. Bo jest obok „przewodnik”, ktoś kto „pilnuje”, kto jest za niego odpowiedzialny. Wówczas pies jest sobą i może w pełni cieszyć się o tym z dużą pasją. Masz wrażenie, że pracujesz czy po prostu żyjesz swoją pracą?Po pierwsze muszę być zgodna ze sobą, więc powiem to, co czuję. Sprawy zawodowe mam bardzo mocno uporządkowane, życie prywatne jest w tym momencie na drugim miejscu , a życie „służbowe” traktuję jako zadanie do wykonania. W tym uporządkowaniu pomaga mi stale coach biznesowy Rafał Mazur, który prowadzi social media pod tytułem „Zen Jaskiniowca”. W życiu prywatnym wolę spontaniczność. W pracy jestem bardzo silną postacią, mam zbudowane mocne alter ego i mobilizuję wszystkie swoje siły. A w domu? Gdy wracam do niego to się wyłączam. Jestem tam zupełnie inną osobą. Ci, którzy poznają mnie bliżej, mogą być zdziwieni, że prywatnie nie jestem takim przewodnikiem stada, jak w jakaś wiedza trenerska, której – oczywiście zachowując dystans – można użyć na nas? Da się np. sobie „wytresować” mężczyznę?Taką rzeczą, którą można przełożyć na ludzi jest chyba wzmacnianie rzeczy pozytywnych, np. chwalenie. Jednym z pomysłów na taki trening z psem to shaping. Chwalimy za wszystko, ale ustalamy pewne granice. Czyli czego ja oczekuję. Ok, możesz zrobić wszystko, ale nie wszystko mi się wiedza. W przełożeniu na relacje z mężczyznami, pomaga czy przeszkadza?Na pewno widzę, czuję i wiem więcej, stąd być może wzrastają moje mężczyznę zdarza Ci się, że instynktownie analizujesz co można by w nim zmienić? Może ciut „podtrenować”?Nie, jak już wspomniałam, w życiu prywatnym się wyłączam i staram się jak najmniej tracić energii „tam”. Bardzo poświęciłam się dla pracy i nie widzę poza nią życia. Nie ukrywam, że nie ma kogoś w moim życiu, bo jest, natomiast moje wymagania przez ostatnie 2 lata wzrosły maksymalnie, więc jeżeli ktoś nie dopasuje się do moich standardów życia, to nie będzie tutaj miejsca dla „słabych” jednostek. Prywatnie jestem już zbudowaną osobą, natomiast mam świadomość tego, że być może będę zabiegała o „to” uczucie, bo tylko takie uczucie znam . Boję się tego, ale to jak mój coach mówi: „wybierz swoje przeje**ne”. Więc uwielbiam silnych i pewnych siebie mężczyzn. Takich, którzy nie będą bali się wziąć mnie pod ramię i „gdzieś” do spraw zawodowych - Jest jakaś tajemnica Twojego sukcesu? Stworzyłam autorski system szkoleniowy Alpha Dogz, taki, który jest syntezą tego, czego nauczyłam się na najlepszych placówkach, od najlepszych specjalistów, w kraju i za granicą. Wyciągnęłam to, co najlepsze z każdej takiej lekcji, to plan opracowany pod psa domowego i psa sportowego. To zbiór rzeczy, które zawsze mi się sprawdziły i pomogły moim klientom oraz ich zwierzakom. Na tym bazuję i dlatego mam dużą skuteczność. Jestem w stanie dogadać się z każdym z własnym biznesem, surowa trenerka, która wiele wymaga od siebie i od innych, a jednocześnie „prywatnie” kobieta szukająca oparcia i prawdziwego uczucia. Zastanawiam się, która strona tak naprawdę jest Twoją dominującą i w związku z tym mam jeszcze jedno, krótkie pytanie. Pies. Zdycha czy umiera? już wiem. Dziękuję za rozmowę. rozm. Maciej Chrościelewski Lista przysłów ze słowem "liczyć". Kochajmy się jak bracia, liczmy się jak Żydzi. Szczęśliwi czasu nie liczą. Umiesz liczyć, licz na siebie. agnieszka baba bóg chleb chłop czynić człowiek deszcz diabeł dobry dobrze dwa dzień głowa głupi koń matka mróz mądry pan pies rok rozum stary uczyć woda zima zły łatwo święty.
Kursy, szkolenia, warsztaty, rekolekcje… Tylko po co Ci to? Nie szkoda czasu i pieniędzy? Przecież zamiast tego można wyjść ze znajomymi na imprezę, a za ”zaoszczędzone” pieniądze kupić nową bluzkę. Tak powiedziałaby Ci niejedna osoba… Tak często myśli tzw. współczesny świat… Te wszystkie wymienione działania robimy jednak „po coś”. Nie wierzysz? Przeczytaj! Na początek zacznę od siebie Czasu, jaki poświęciłam na udział w szkoleniach, warsztatach, czy kursach, nie zliczę – wiem to. Na potrzeby tego artykułu przekalkulowałam, ile było tego w ostatnim roku. 8 kursów, warsztaty z 4 dziedzin, 2 weekendy rekolekcyjne i 2-tygodniowe rekolekcje „w drodze”. Ok. 30 książek głównie związanych z moim zawodem, coachingiem, czy zarządzaniem. Dużo? Myślę, że ciągle za mało i dobę można by jeszcze rozciągnąć! KSM to organizacja, która pokazała mi, że ważna jest wiedza z wielu dziedzin, a tylko ciągły rozwój i wymaganie od siebie może zagwarantować sukces. Szkolenia, czy kursy, w których biorę udział, nie zawsze związane są z zawodem, który wykonuję. Co niby mają wspólnego z pracą dietetyka umiejętności liderskie, czy coachingowe? Otóż bardzo dużo! I jedno i drugie wymaga pracy z ludźmi, zarządzania zespołem, zrozumienia ludzkich uczuć i dobrej organizacji czasu. Tylko dzięki temu, że praktycznie kończąc jeden kurs, zaczynam kolejny, „nie wypadam z obiegu”. Jestem stale na bieżąco i nie zatrzymuje się tylko na jednym działaniu, co docenili pracodawcy, gdy ubiegałam się o moją aktualną pracę. Jakiś czas po rozmowie kwalifikacyjnej dowiedziałam się od szefa, że „znokautowałam” ok. 30 kandydatów ubiegających się o moje stanowisko przez to, że nie zatrzymałam się tylko na wiedzy ze studiów, ale pogłębiam ją i poszerzam przez kusy zawodowe, a także te niekoniecznie związane z moją branżą. Umiejętności, jakie zdobyłam podczas KSM-owych wyjazdów szkoleniowych oraz organizacji niezliczonej liczby akcji – przydają mi się każdego dnia. Dzięki temu, że w KSM praktycznie ciągle są jakieś szkolenia/warsztaty, czy to wewnętrzne, czy zewnętrzne – spróbowałam wielu dziedzin i odkryłam pasje, które mam nadzieję w przyszłości staną się i moją pracą (czy może być coś lepszego niż praca, która daje radość i satysfakcję?). Pierwsze – to prowadzenie szkoleń. Podczas nich czuję się jak przysłowiowa „ryba w wodzie”. Wiem jednak, że nie odkryłabym tego, że potrafię to robić i sprawia mi to frajdę, gdyby nie uczestnictwo w warsztatach, nagrywanie na kamerze własnych wypowiedzi, czy udzielanie się w mediach. A tego nie byłoby, gdyby nie KSM. Nie zawsze ten, kto wiele mówi, ma naprawdę coś do powiedzenia. Drugim „konikiem”, odkrytym dzięki szkoleniom, jest coaching. Tuziny przeczytanych książek i każdego miesiąca coraz bliżej tego, by związać z tym swoją przyszłość i połączyć z pracą dietetyka. Nie da się? Wszystko się da, trzeba tylko odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego? fot. P. Kiliańczyk CO? JAK? DLACZEGO? Ostatnio czytałam książkę „Zaczynaj od dlaczego” Sineka Simona. Autor usilnie próbuje przekonać czytelnika, że robimy podstawowy błąd w życiu, zaczynając nasze działania od pytań: CO? i JAK?, a nie: DLACZEGO? I choć z pozoru może nie widać różnicy (przecież nikogo nie obchodzi, jak dochodzimy do celu, ważne, że jest osiągnięty), po zastanowieniu mogę się z nim zgodzić. Żyjemy szybko, łatwo, bez zobowiązań – taki model świata przedstawiają nam media i takich ludzi jest wiele wokół nas. Żyją oni, odpowiadając sobie na pytania: CO chcę osiągnąć?/mieć?/kupić? i JAK to najprościej zrobić, by nie za wiele się napracować? Jak zdobyć dobrze płatną pracę, co postawić na piedestale życia, by osiągnąć sukces? Zapominają jednak o jednej prostej sprawie – CO? i JAK? nie gwarantują nam sukcesu. Nawet, jeśli mamy dobrą pracę i ustawione życie, rodzinę, czy uczelnię, ciągle brakuje nam jednego – celu. Daje go właśnie opisywane przez autora DLACZEGO? Tylko wiedząc po co chcesz coś osiągnąć, jakie kursy, czy warsztaty są Ci potrzebne, by zostać np. lekarzem – jesteś zadowolony. Ludzie zadający sobie pytanie DLACZEGO? mają bowiem ideę i widzą świat szerzej niż inni. Po co to piszę? Tylko szaleńcy mają cel! Szkolenia, kursy, warsztaty, książki – generalnie szeroko pojęty rozwój osobisty – mają jeden cel. Jedno DLACZEGO. Osoby, które Cię do nich przekonują, czy je tworzą, to zawsze pewien rodzaj szaleńców „zafiksowanych” w jakimś temacie. Ludzi, którzy chcą nauczyć kogoś czegoś, co sami robią dobrze. Chcących naprawiać świat i dawać radość tym, co potrafią. I choć nie każda dziedzina jest dla wszystkich – warto szukać swojej drogi. Godziny spędzone przed komputerem, telewizorem, czy też na imprezie ze znajomymi – owszem, czasem ważne, lecz najczęściej przynoszą niewspółmierne korzyści. Tracimy czas, rozwijamy lenistwo, a efektywność i radość spadają. Mimo że wyjściem, czy kupnem kolejnej gry zaspokajamy CO? i JAK?, to DLACZEGO? pozostaje nietknięte… Może warto to zmienić? fot. A. Superczyńska Liczydło Jak napisałam w tytule – umiesz liczyć, licz na siebie! Być może w obecnej chwili wydaje Ci się, że wyszkolenie się na Zastępowego, czy Lidera to strata czasu, bo przecież wiedzy nie wykorzystasz nigdzie indziej niż w oddziale. Może zawsze marzyłeś o tym, by nauczyć się robić zdjęcia, ale szkoda Ci czasu na kurs fotograficzny, bo wolisz spędzić go przed komputerem. A co, jeśli gotowanie to Twoja pasja i poprzez minimalny wysiłek – czytanie książek, praktykę czy kursy kulinarne, mógłbyś zostać Kucharzem Roku i zdobyć prestiżowe wyróżnienie? Wielcy ludzie, których podziwiamy na co dzień – odkrywcy, mówcy, czy artyści – też musieli odkryć talent, jaki posiadają i szlifować go jak diament. Nikt (prócz Jezusa) nie urodził się GENIALNY i ze świetlaną wizją przyszłości. Tylko od Ciebie zależy, jak będzie wyglądało Twoje życie za 5, 10, czy 15 lat. Wolisz więc siedzieć i czekać na „gwiazdkę z nieba”, czy zakasać rękawy, zacząć działać i szukać swojej drogi życiowej/pasji/talentu – swojego życiowego DLACZEGO? Wybór należy do Ciebie! Może opowiesz mi o nim za jakiś czas, kiedy się spotkamy… Ja wiem jedno – naprawdę warto! Dietetyk. Zastępowa i Lider KSM Archidiecezji Poznańskiej, Z-ca Prezesa Zarządu Diecezjalnego KSM Archidiecezji Poznańskiej w latach 2012-2015, Z-ca Sekretarza Zarządu w latach 2011-2012, Lider Pro-life, koordynatorka poznańskiego Marszu dla Życia 2015, dawniej Prezes Oddziału KSM nr 88 w Górze
Umiesz liczyć, licz na siebie. Dawno nie było tak mocnych argumentów dla eurosceptyków, jak te, które przyniosła kwestia szczepień przeciw COVID-19.
Odpowiedzi Nie. Ja liczę też na swoich przyjaciół :) Adunia93 odpowiedział(a) o 23:47 tak ja jestem jak najbardziej tak za ta zasada...;)mimo ze mam wokol siebie ludzi ktorzy mnie wspierajalecz kiedy naprawde potrzebuje pomocy to zawsze jest cos wazniejszego i pozostaje tylko rozmowa tel. wiec ummmiesz liczyc licz na siebie twoje zdanie innych ...je* blocked odpowiedział(a) o 23:48 Ja trzymam się tego: "Świat jest piękny tylko ludzie do blocked odpowiedział(a) o 07:22 Sprawdza się,trzeba pamietać o odpowiedzialności za siebie której nie można przerzucac cały czas na inne osoby. Czasem liczę też na przyjaciół na ludzi,którzy mnie otaczają. =) Tak, trzymam się tej zasady. Już nie raz się przekonałam, że nie warto liczyć na ludzi. Pomagają tylko wtedy, kiedy czegoś od ciebie chcą. Albo chcą czegoś, a od siebie nie dają nic. Dlatego nie liczę na nikogo, tylko na siebie. Trzeba się usamodzielnić, bo potem będziemy się oglądać na innych, którzy i tak będą nas mieć głęboko w du* za uwagę. .. a twoje szczęście innych je/bie? So true story, bro. blocked odpowiedział(a) o 15:26 Umiesz liczyć? Licz na siebie. Twoje szczęście innych prawdy. Nikt Ci nie pomoże, gdy upadniesz, każdy będzie się tym dowartościowywał. Na przykładzie - nie poszłam na lekcję biologii, ponieważ musiałam iść do ortodonty. Nauczycielka opieprzyła mnie przy klasie. Na drugi dzień z sześć osób musiało do mnie podejść i powiedzieć mi, co ona powiedziała. Były to osoby, które codziennie próbują obrzucić mnie gównem, a mimo tego to oni mają je na twarzy, nie ja. c: Gdy kiedyś zostałam pochwalona, wszyscy milczeli. Dowiedziałam się od jednej osoby, z którą się w miarę zagrożenie z biologii. I wszyscy się z tego I semestrze miałam zagro z chemii. Nikt mi nie liczyć - licz na = shit. blocked odpowiedział(a) o 16:11 Trzymam się tej zasady,bo taka jest prawda,że w XXI wieku można liczyć tylko na liczyć to ja nie umiem,zagrożenie z matmy mam. blocked odpowiedział(a) o 16:35 Tak trzymam sie tej zasady. Taka jest niestety prawda. W zyciu mozna liczyc tylko na siebie. Ludzie niestety nie sa idealni i zawodza. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
„Umiesz liczyć, licz na siebie” – to popularne nad Wisłą powiedzenie moim zdaniem o wiele lepiej opisuje kobiety niż mężczyzn. I mam wrażenie, że dorastające dziewczynki często

PRO Lech Wałęsa, b. prezydent RP Tak. W ogóle należy liczyć na siebie, a potem być może ktoś się dosiądzie albo nie. Dosiądzie się i oskubie, rzadziej pomoże. Tak się składa, że palec nie boli solidarnie. Komuś np. coś doskwiera, a mnie nie. Jeden nie skończył nawet podstawówki, a drugi był na uniwersytecie, więc trzeba liczyć na siebie. Chyba że ktoś liczy akurat na ciebie. Jak się zachowasz? To zależy od wielu rzeczy, np. wychowania. KONTRA Ks. Arkadiusz Nowak, pełnomocnik ministra zdrowia ds. AIDS i narkomanii, laureat Busoli „Przeglądu” Nie zgadzam się. Nigdy nie wątpiłem w naszą ofiarność, skłonność do pomocy i działań charytatywnych. Tu nie jesteśmy wcale słabi, wręcz przeciwnie. Jest wiele przykładów, że Polacy potrafią okazywać wielkie serce i bezinteresowną pomoc. Możemy chwalić się tym wśród innych nacji. Powiedzenie „Licz na siebie” zaprzeczałoby takiej pozytywnej opinii o nas.

PQHLSu. 399 383 119 42 403 256 346 260 411

umiesz liczyć licz na siebie